Przynajmniej dwa, trzy razy w sezonie jadę na ślub w moje rodzinne strony. To dla mnie pretekst i jedna z nielicznych możliwości, by odwiedzić miejsca i zakamarki w których kiedyś bywałem na co dzień. Przemyśl i okolice przeszły metamorfozę, piękne odrestaurowane kamienice, dużo zieleni, uśmiechnięci ludzie, a przez środek miasta, niezmiennie płynie niekończąca się opowieść, rwąca, górska rzeka „San”, w której do dziś można się kąpać co zawsze robię, o ile pozwala pogoda. Z takim sentymentalnym, pozytywnym nastrojem pojechałem fotografować ślub Klaudii i Przemka, a co z tego wyszło? Zobaczcie sami 🙂 Zapraszam.
Facebook Comments